Żeby móc przewidzieć, jak będzie wyglądał marketing przyszłości, należy przyjrzeć się wschodzącym trendom technologicznym. Współczesne procesy sprzedaży i reklamy są bowiem nierozerwalnie połączone z rozwojem nowych koncepcji - zarówno w zakresie oprogramowania samodzielnego i internetowego, jak i innowacyjnych gadżetów. Zobaczmy, co czeka nas w najbliższych latach.
Nadchodząca premiera Google Glass (i podobnych gadżetów) oraz rozwój koncepcji rozszerzonej rzeczywistości rysują jasny obraz marketingu przyszłości. Można przewidzieć, że najpóźniej za dekadę konsumenci będą chodzić po ulicach w naszpikowanych elektroniką okularach - ich “pierwszym ekranem”, detronizującym wyświetlacze smartfonów i tabletów. Świat widziany przez takie szkła będzie wzbogacony o setki istotnych informacji - np. na temat mijanych budynków, pobliskich restauracji czy najkrótszego sposobu dotarcia do danego miejsca. Rzeczywistość rozszerzona to nowy, wspaniały świat dla marketingu przyszłości. Sęk w tym, że reklamodawcy będą musieli szczególnie uważać, by nie zniechęcić konsumentów - wszechobecne banery czy pop-upy już teraz są irytujące, a co dopiero, gdy zaczną przesłaniać pole widzenia spacerującego człowieka?
Dlatego też marketing przyszłości oparty na rzeczywistości rozszerzonej musi być nastawiony na dawanie korzyści, na użyteczność dla konsumenta. Chodzi tu np. o aplikacje skanujące produkty na półkach i doradzające, który z nich najlepiej pasuje do indywidualnej diety - w taki program da się subtelnie wcisnąć reklamę, nie zakłócając przy tym odbioru. Trzeba pamiętać, że w tym zakresie najważniejsza jest koncepcja permission marketingu - czyli działań reklamowych za świadomą zgodą konsumenta. Marketing przyszłości ma funkcjonować, gdy jest potrzebny (np. gdy przyciśnie głód i trzeba znaleźć najbliższą restaurację) i nie narzucać się, kiedy użytkownik gadżetu chce sobie spokojnie korzystać z jego funkcji niezwiązanych z komercją.
Social media to nie tylko Facebook czy Twitter - w toku społecznościowej rewolucji pojawiły się dwa pojęcia, które w swoich nazwach posiadają słowo “crowd”, czyli tłum. Zacznijmy od crowdfundingu. Wydaje się, że marketing przyszłości będzie silnie bazował na tym doskonałym narzędziu, które może zastąpić drogie i trudne do przeprowadzenia badania marketingowe. Crowdfunding to finansowanie przez tłum - internauci przeglądają różne projekty (produkty, wynalazki, biznesy) i z własnej, nieprzymuszonej woli wspierają je określoną kwotą. Czasem w zamian otrzymują określone bonusy, z czego najatrakcyjniejszym jest realny wpływ na finansowane przedsięwzięcie. Według wielu opinii marketing przyszłości ma czerpać pełnymi garściami z zalet crowdfundingu - chodzi tu przede wszystkim o możliwość poznania opinii konsumentów jeszcze przed stworzeniem danego produktu czy założeniem planowanego biznesu. Ludzie głosują pieniędzmi - jeśli projekt nie spotka się z aprobatą internautów, nie ma sensu go kontynuować. Jako że crowdfunding należy do rodziny mediów społecznościowych, kluczowy jest dialog z publicznością, która w trakcie całego procesu wyraża swoje opinie, daje sugestie i naprowadza w ten sposób przedsiębiorców na właściwy trop.
Marketing przyszłości oparty na crowdfundingu to też sposób na darmowy rozgłos - platformy internetowe tego typu cieszą się wielką popularnością, dlatego istnieje duża szansa, że konsument sam znajdzie naszą firmę. A jeśli projekt będzie naprawdę interesujący i innowacyjny, wzmianka na jego temat może pojawić się w mediach, co dodatkowo podkręci tzw. buzz. Ponadto warto pamiętać o tym, że crowdfunding to nowatorski kanał sprzedaży - firma zyskuje klientów, zanim jeszcze powstanie albo wypuści promowany produkt. To zupełnie innowacyjne rozwinięcie idei przedsprzedaży, które tworzy i wzmacnia zaangażowanie konsumentów na długo przed właściwym zakupem.
Marketing przyszłości to także crowdsourcing - koncepcja już wykorzystywana, choć jeszcze nikt nie potrafił wyciągnąć z niej pełni potencjału. Chodzi tu o czerpanie z wiedzy tłumu. Po co przeprowadzać kosztowne badania marketingowe, skoro można uruchomić platformę internetową i oddać głos konsumentom? Po co zatrudniać agencję reklamową, skoro pomysł na kampanię - oczywiście za sowitą nagrodę - może podsunąć internauta? Crowdsourcing, podobnie jak crowdfunding, sprawia, że marketing przyszłości zapowiada się jako swoiste odwrócenie tradycyjnych procesów. Konsumenci sami dają się zbadać, sami się angażują w życie firmy i sami decydują, co chcą otrzymać. To bezcenne narzędzia do stworzenia unikalnej więzi z klientami i budowy specyficznej konsumenckiej demokracji.
Jakie ogólne trendy możemy dostrzec, analizując ostatnie dziesięciolecia rozwoju technologicznego? Po pierwsze: ułatwienie życia. Po drugie: automatyzacja. Po trzecie: oszczędzanie czasu. Wszystkie trzy sumują się w nowej koncepcji, która może mocno wpłynąć na marketing przyszłości - w internecie przedmiotów. Cóż to takiego? Wyobraź sobie, że wszystkie AGD i RTV, jakie masz w mieszkaniu, są wyposażone w komputery i spięte w jedną sieć z wyjściem do internetu. Nad całością domowego systemu czuwa mocny komputer, monitorujący wszystko, co dzieje się wewnątrz. Podkręca ogrzewanie, gdy na dworze robi się chłodniej. Zbiera informacje o produktach, których brakuje w lodówce. Otwiera zasłony rano, gdy wyczuje, że nie usłyszałeś budzika i możesz zaspać do pracy. Odłącza prąd w żelazku, które nieopatrznie zostawiłeś nagrzane na desce. Przykłady użyteczności takiego rozwiązania można mnożyć w nieskończoność - ale jaki ma ono wpływ na marketing przyszłości? Odpowiedź nasuwa się sama: urządzenia internetu przedmiotów każdego dnia gromadzą ogromną ilość danych o domownikach. A takie informacje to żyła złota dla marketingowców - co jesz, jak długo śpisz, jakie masz przyzwyczajenia, w jakiej kondycji zdrowotnej jesteś… Do tego trzeba dodać koncepcję, według której lodówka ma samodzielnie zamawiać potrzebne w domu produkty. Już nigdy nie zdarzy się, że rano zabraknie ci jajek! Pytanie tylko: jakiej firmy będą to jajka? No właśnie.
Sprzedaż przez internet ma mnóstwo zalet - ale w tej beczce miodu musiała się znaleźć całkiem pokaźna łyżka dziegciu. Chodzi o czas dostawy - któż by nie chciał kliknąć “kup”, przelać pieniądze i jeszcze tego samego dnia cieszyć się zakupem? Niestety, jesteśmy uzależnieni od poczty i kurierów. Wydaje się jednak, że marketing przyszłości zaoferuje konsumentom nową jakość sprzedaży, wykorzystując przy tym… drony. Małe bezzałogowe śmigłowce są już testowane przez Amazon, największego internetowego sprzedawcę. Mimo szumnych zapowiedzi amerykańskiego giganta musi upłynąć sporo czasu, zanim trwająca 30 minut dostawa wprost do domu będzie w ogóle możliwa. Przeszkód jest wiele - a największą z nich jest technologia. Współczesne cywilne drony mają mocno ograniczony udźwig i zasięg. Do tego dochodzą bariery organizacyjne, związane z potencjalnymi kolizjami dronów z obiektami naziemnymi i innymi latającymi maszynami. Czy marketing przyszłości zaoferuje nam błyskawicznie szybką dostawę? Dowiemy się za kilka lat.